JK mówi do nas, czyli ciemnego ludu

 

Przez kilka ładnych lat Jarosława Kaczyński przemawiał głównie do swojego tzw. żelaznego elektoratu, tzn. kilku milionów bezrefleksyjnych wyznawców Ewangelii wg Ojca Dyrektora i bajki smoleńskiej o zamachu, którzy bez zastrzeżeń wierzyli w każdą bzdurę, jaką im sprzedawał.

Więc przez te kilka lat JK przyzwyczaił się do tego, że ciemny lud kupi wszystko, co on powie, i teraz w ten sam sposób mówi również do reszty Polaków, najwyraźniej zapominając, że ta reszta to ludzie często lepiej wykształceni niż on i krytyczni wobec tego, co im się mówi.
Abstrahując od kompletnej bzdury o puczu z 16 grudnia, którą za prezesem namiętnie lansują „narodowe” media, ostatnio jego wysokość JK wymyślił, że prawo do sprawnie działających samorządów (czyli porządnych sitw PiS, a nie jakichś tam lokalnych układzików) jest aktualnie w konflikcie z jedną z podstawowych zasad praworządności, która mówi, że prawo nie działa wstecz, a więc planowane nowe prawo wyborcze ograniczające pełnienie funkcji samorządowych do dwóch kadencji może obowiązywać dopiero od 2022, a nie, jak chce JK, od zaraz, czyli od wyborów 2018. (Bo jest to tak, jakby pod koniec pierwszej połowy meczu piłkarskiego, nagle zawodnicy i trenerzy dowiedzieli się, że drugiej połowy nie będzie. Te reguły można oczywiście zmienić, ale należy powiadomić o tym przed meczem).
JK twierdzi, że wobec konfliktu tych dwóch praw ważniejsze jest prawo do sprawnie działających samorządów i dlatego nowe prawo wyborcze należy wprowadzić natychmiast, zawieszając tym samym zasadę niedziałania prawa wstecz. Oczywiście rozwiązanie to jest niekonstytucyjne, ale jak już dobrze wiemy, Konstytucja dla Pana Prezesa ma mniej więcej takie samo znaczenie, jakie miała dla Bieruta i Gomułki, więc odwoływanie się do niej obecnie nie ma sensu. Podobnie jak twierdzenie prezesa, że ostatecznie sprawę tę rozstrzygnie Trybunał Konstytucyjny, bo po prostu znaczy to, że o prawomocności ustawy J.Kaczyńskiego będzie decydował J.Kaczyński. Moją inteligencję to obraża, ale, jako się rzekło, prezes nauczył się mówić do innego audytorium, a to audytorium kocha go i wierzy mu bezwarunkowo, więc sprawa jest przesądzona.
Natomiast zwracam uwagę na ten argument o konflikcie, bo według jego logiki można równie dobrze odwołać wybory parlamentarne w roku 2019. Po prostu pewnego dnia Pan Prezes ogłosi, że jest konflikt między prawem Polaków (Suwerena!!!) do życia w sprawnie działającym, sprawiedliwym państwie (czyli w państwie PiS), a prawem do wolnych i powszechnych wyborów. Pan Prezes orzeknie, że to pierwsze prawo jest ważniejsze, więc wyborów nie będzie i PiS będzie rządził na wieki wieków.
PiS będzie rządził, a jego znakomici funkcjonariusze będą nas coraz bardziej zastraszali publikując zdjęcia wszystkich nieprawomyślnych jako kryminalistów i rozwalali nas na naszych polskich drogach sportowymi hummerami zaopatrzonymi w pługi do spychania na pobocze wraków naszych leciwych skód, fiatów i volkswagenów, żeby rozwalająca nas kawalkada pana ministra MON gnająca z lub do Torunia nie musiała się już nawet zatrzymywać, tylko mogła gnać i rozwalać dalej.
Stajemy więc wszyscy przed pytaniem, czy jesteśmy ciemnym ludem, któremu można wmówić i nakazać wszystko, czy też okażemy się mądrzy, odważni i zdolni do sprzeciwu wobec rządów PiS i jego pierwszego sekretarza w imię zachowania naszej wolności i godności?